Janosikowe mniej dotkliwe
Treść
Artur Kowalski
Sejm będzie nadal pracował nad obywatelskim projektem  ustawy zakładającym ograniczenie poziomu "janosikowego". Mowa o  środkach, które z samorządów o wyższych dochodach transferowane są do  samorządów biedniejszych. 
Projekt  nie wzbudził entuzjazmu ani posłów, ani rządu. A jednak politycy nie  zdecydowali się, aby już po pierwszym czytaniu, bez głębszej refleksji,  wyrzucić do kosza postulaty, pod którymi podpisało się 157 tys.  obywateli.
Kluby parlamentarne zarekomendowały, aby obywatelskim  projektem ustawy o dochodach jednostek samorządu terytorialnego zajęły  się sejmowe komisje. Projekt zakłada zmniejszenie dotkliwości  "janosikowego" bogatszym samorządom, które muszą je płacić na rzecz  biedniejszych. Celem tego quasi-podatku jest wyrównywanie dochodów  między samorządami. Wnioskodawcy proponują m.in. ograniczenie o 20 proc.  "haraczu", który bogaci muszą płacić biedniejszym. "Janosikowe" płacą  gminy, powiaty i województwa. W przypadku gmin opłacają je te samorządy,  których dochody podatkowe w przeliczeniu na głowę mieszkańca  przekraczają 150 proc. średniej dla całego kraju. W ten sposób od  bogatych do biednych transferowane jest rocznie około 2,4 mld złotych.  Samorządom bogatszym trudno się dziwić, że lobbują za obniżeniem  doskwierających im opłat, zwłaszcza jeżeli mają opracowane plany  inwestycyjne, na realizację których mogłyby od razu zostać przekazane  środki, którymi dziś muszą się dzielić z uboższymi samorządami. Bądź też  - w niektórych przypadkach - mają perspektywę zwiększenia premii dla  umieszczonych w samorządzie partyjnych działaczy.
Głos przeciw  "janosikowemu" wsparła wczoraj swoją obecnością w Sejmie  wiceprzewodnicząca Platformy Obywatelskiej, prezydent Warszawy Hanna  Gronkiewicz-Waltz. Warszawa jest bowiem największym płatnikiem  "janosikowego" - blisko miliard złotych. Dalsze prace w Sejmie nad  projektem zarekomendował rząd. - Pomimo zastrzeżeń mających na względzie  potrzebę przeanalizowania systemu wpłat jednostek samorządu  terytorialnego do budżetu państwa i ewentualnego skorygowania obecnie  funkcjonującego mechanizmu Rada Ministrów rekomenduje prowadzenie  dalszych prac nad projektem we właściwych komisjach sejmowych - ogłosił  stanowisko rządu wiceminister finansów Maciej Grabowski. Zaznaczył, że  projekt ma liczne wady. - Naszym zdaniem, zmniejszenie kwoty wpłat  będzie stanowiło około 38 proc. wpłat wnoszonych w roku 2011 i to jest  poziom około 915 mln zł, a więc to jest kwota inna, niż podają  wnioskodawcy. To spowoduje uszczuplenie środków na realizację zadań  własnych. Pojawia się problem naruszenia adekwatności dochodów do  przekazywanych zadań - ocenił Grabowski. Zadeklarował, że rząd opowiada  się za zasadą solidaryzmu i wyrównywaniem szans rozwojowych samorządów,  jednak propozycje wnioskodawców uznał za "stanowisko warte rozważenia  mimo mankamentów". - Liczę na bardzo owocną dyskusję w komisjach i  wydaje się, że mamy szansę uzyskać dobry wynik ostateczny - dodał  wiceminister Grabowski.
Bo wzbogacili się na odszkodowaniu
Pełnomocnik  wnioskodawców ustawy Rafał Szczepański, który w Sejmie prezentował  projekt, przekonywał, iż od momentu, gdy wprowadzono "janosikowe", w  2003 r. - jeszcze przed wejściem Polski do Unii Europejskiej - "czasy  się zmieniły", a samorządy biedniejsze mogą korzystać i korzystają ze  wsparcia funduszy unijnych. Ocenił także, iż wprowadzenie tego podatku  nie przyniosło spodziewanych rezultatów. Wnioskodawcy nie postulują  jednak jego likwidacji, lecz modyfikację zmierzającą przede wszystkim do  ograniczenia środków transferowanych do gmin biedniejszych. - Chcemy,  żeby nie było to nadmierne obciążenie i żeby było wydawane mądrze, żeby  finansowało inwestycje i rozwój, a nie było przejadane - deklarował  Szczepański. Zaznaczył, że dochodzi do szeregu patologicznych sytuacji,  bo wszyscy względnie bogaci płacą, lecz nie wszyscy faktycznie biedni  dostają, a niektóre samorządy kwalifikujące się do zapłaty  "janosikowego" same w wyniku tego popadają w finansowe tarapaty. W  przywołanych przykładach zwracał uwagę na pewne absurdalne sytuacje, jak  ta, że "janosikowe" będą musiały płacić np. gminy górnicze, tylko  dlatego, że "wzbogaciły się" na otrzymaniu odszkodowań za szkody  górnicze.
Warszawa płaci miliard
Omówił  także kazus powiatu legionowskiego plasującego się pod względem dochodów  na 11. miejscu w kraju, który po opłacie "janosikowego" spada na  pozycję 287. w tym rankingu. Michał Szczerba (PO) wystąpił w obronie  stolicy, z której do innych samorządów transferowana jest największa  kwota. Ocenił, że "janosikowe" jest podatkiem niesprawiedliwym. -  Warszawa przekazuje miliard złotych rocznie na rzecz innych samorządów.  Warszawa, która jest stolicą Polski, która jest największym ośrodkiem  gospodarczym, akademickim, ośrodkiem, który tak wspaniale wywiązał się  ze swojej roli podczas polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej  (...) musi dobrze się rozwijać. Wszystkie inwestycje, które realizowane  są także w sferze kultury: Centrum Nauki Kopernik, Centrum Chopinowskie,  Muzeum Żydów Polskich czy też przyszłe Muzeum Sztuki Nowoczesnej - są  to inwestycje, które służą nie tylko warszawiakom, lecz mieszkańcom  całego kraju - uzasadniał Szczerba. Ale już klubowa koleżanka posła  Krystyna Skowrońska zwracała uwagę, że ta polityka solidarności jest jak  najbardziej uzasadniona. Zaznaczyła, iż różnica dochodów samorządów w  różnych regionach jest znaczna. Na przykład w najbogatszych gminach: od  32 tys. zł na jednego mieszkańca do 300 zł - w najbiedniejszych; dochody  województwa mazowieckiego na jednego mieszkańca to 327 zł, a  warmińsko-mazurskiego - 63 złote. Argumentowała, że różnice w dochodach  nie wynikają przede wszystkim z gospodarności mieszkańców czy  samorządów. - To swoista renta lokacyjna, to atrakcyjność regionów, to  bogactwa naturalne, to atrakcyjność turystyczna. Nie wszystkie regiony  mają te atuty. Te, które mają takie atuty, mają większe dochody. W  biednych regionach jest dzisiaj brak środków na inwestycje, które mogą  być finansowane z udziałem środków europejskich. Ta zmiana zasad tę  różnicę między regionami będzie pogłębiać. (...) A tak na marginesie, to  każdy w swoim województwie chciałby mieć swoją Warszawę z takimi  dochodami - mówiła Skowrońska.
Adam Abramowicz (PiS) zwrócił uwagę,  że równie dobrze można obecnie znaleźć rzeczowe i uzasadnione argumenty  nie za obniżeniem, ale za podniesieniem "janosikowego". - "Janosikowe"  zostało wprowadzone po to, aby wyrównywać szanse rozwojowe mniejszych  gmin, gmin biedniejszych i tych zasobnych. Przez te lata, kiedy  obowiązywało, miało tę funkcję spełnić. Trzeba się też przyjrzeć, czy ją  spełniło. Niestety, nie spełniło. Dlatego że nadal występujące  dysproporcje między różnymi częściami Polski są ogromne - stwierdził  Abramowicz. W jego ocenie, skutek prac nad projektem może być odwrotny  do postulowanego przez wnioskodawców. - W tej dyskusji można także  podnieść argument, że poziom "janosikowego" jest niewystarczający, i  zamiast zmniejszenia o 20 proc. postulować zwiększenie tej kwoty, co ja  osobiście postuluję - mówił Abramowicz. - Bo dzisiaj, jeśli spojrzy się  na Polskę, jak wyglądają tereny pozaaglomeracyjne, to wniosek nasuwa się  jeden: należy wprowadzić mechanizmy, które spowodują wyrównanie szans  wszystkich - dodał poseł.
Artur Kowalski
Sejm będzie nadal pracował nad obywatelskim projektem  ustawy zakładającym ograniczenie poziomu "janosikowego". Mowa o  środkach, które z samorządów o wyższych dochodach transferowane są do  samorządów biedniejszych. 
Projekt  nie wzbudził entuzjazmu ani posłów, ani rządu. A jednak politycy nie  zdecydowali się, aby już po pierwszym czytaniu, bez głębszej refleksji,  wyrzucić do kosza postulaty, pod którymi podpisało się 157 tys.  obywateli.
Kluby parlamentarne zarekomendowały, aby obywatelskim  projektem ustawy o dochodach jednostek samorządu terytorialnego zajęły  się sejmowe komisje. Projekt zakłada zmniejszenie dotkliwości  "janosikowego" bogatszym samorządom, które muszą je płacić na rzecz  biedniejszych. Celem tego quasi-podatku jest wyrównywanie dochodów  między samorządami. Wnioskodawcy proponują m.in. ograniczenie o 20 proc.  "haraczu", który bogaci muszą płacić biedniejszym. "Janosikowe" płacą  gminy, powiaty i województwa. W przypadku gmin opłacają je te samorządy,  których dochody podatkowe w przeliczeniu na głowę mieszkańca  przekraczają 150 proc. średniej dla całego kraju. W ten sposób od  bogatych do biednych transferowane jest rocznie około 2,4 mld złotych.  Samorządom bogatszym trudno się dziwić, że lobbują za obniżeniem  doskwierających im opłat, zwłaszcza jeżeli mają opracowane plany  inwestycyjne, na realizację których mogłyby od razu zostać przekazane  środki, którymi dziś muszą się dzielić z uboższymi samorządami. Bądź też  - w niektórych przypadkach - mają perspektywę zwiększenia premii dla  umieszczonych w samorządzie partyjnych działaczy.
Głos przeciw  "janosikowemu" wsparła wczoraj swoją obecnością w Sejmie  wiceprzewodnicząca Platformy Obywatelskiej, prezydent Warszawy Hanna  Gronkiewicz-Waltz. Warszawa jest bowiem największym płatnikiem  "janosikowego" - blisko miliard złotych. Dalsze prace w Sejmie nad  projektem zarekomendował rząd. - Pomimo zastrzeżeń mających na względzie  potrzebę przeanalizowania systemu wpłat jednostek samorządu  terytorialnego do budżetu państwa i ewentualnego skorygowania obecnie  funkcjonującego mechanizmu Rada Ministrów rekomenduje prowadzenie  dalszych prac nad projektem we właściwych komisjach sejmowych - ogłosił  stanowisko rządu wiceminister finansów Maciej Grabowski. Zaznaczył, że  projekt ma liczne wady. - Naszym zdaniem, zmniejszenie kwoty wpłat  będzie stanowiło około 38 proc. wpłat wnoszonych w roku 2011 i to jest  poziom około 915 mln zł, a więc to jest kwota inna, niż podają  wnioskodawcy. To spowoduje uszczuplenie środków na realizację zadań  własnych. Pojawia się problem naruszenia adekwatności dochodów do  przekazywanych zadań - ocenił Grabowski. Zadeklarował, że rząd opowiada  się za zasadą solidaryzmu i wyrównywaniem szans rozwojowych samorządów,  jednak propozycje wnioskodawców uznał za "stanowisko warte rozważenia  mimo mankamentów". - Liczę na bardzo owocną dyskusję w komisjach i  wydaje się, że mamy szansę uzyskać dobry wynik ostateczny - dodał  wiceminister Grabowski.
Bo wzbogacili się na odszkodowaniu
Pełnomocnik  wnioskodawców ustawy Rafał Szczepański, który w Sejmie prezentował  projekt, przekonywał, iż od momentu, gdy wprowadzono "janosikowe", w  2003 r. - jeszcze przed wejściem Polski do Unii Europejskiej - "czasy  się zmieniły", a samorządy biedniejsze mogą korzystać i korzystają ze  wsparcia funduszy unijnych. Ocenił także, iż wprowadzenie tego podatku  nie przyniosło spodziewanych rezultatów. Wnioskodawcy nie postulują  jednak jego likwidacji, lecz modyfikację zmierzającą przede wszystkim do  ograniczenia środków transferowanych do gmin biedniejszych. - Chcemy,  żeby nie było to nadmierne obciążenie i żeby było wydawane mądrze, żeby  finansowało inwestycje i rozwój, a nie było przejadane - deklarował  Szczepański. Zaznaczył, że dochodzi do szeregu patologicznych sytuacji,  bo wszyscy względnie bogaci płacą, lecz nie wszyscy faktycznie biedni  dostają, a niektóre samorządy kwalifikujące się do zapłaty  "janosikowego" same w wyniku tego popadają w finansowe tarapaty. W  przywołanych przykładach zwracał uwagę na pewne absurdalne sytuacje, jak  ta, że "janosikowe" będą musiały płacić np. gminy górnicze, tylko  dlatego, że "wzbogaciły się" na otrzymaniu odszkodowań za szkody  górnicze.
Warszawa płaci miliard
Omówił  także kazus powiatu legionowskiego plasującego się pod względem dochodów  na 11. miejscu w kraju, który po opłacie "janosikowego" spada na  pozycję 287. w tym rankingu. Michał Szczerba (PO) wystąpił w obronie  stolicy, z której do innych samorządów transferowana jest największa  kwota. Ocenił, że "janosikowe" jest podatkiem niesprawiedliwym. -  Warszawa przekazuje miliard złotych rocznie na rzecz innych samorządów.  Warszawa, która jest stolicą Polski, która jest największym ośrodkiem  gospodarczym, akademickim, ośrodkiem, który tak wspaniale wywiązał się  ze swojej roli podczas polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej  (...) musi dobrze się rozwijać. Wszystkie inwestycje, które realizowane  są także w sferze kultury: Centrum Nauki Kopernik, Centrum Chopinowskie,  Muzeum Żydów Polskich czy też przyszłe Muzeum Sztuki Nowoczesnej - są  to inwestycje, które służą nie tylko warszawiakom, lecz mieszkańcom  całego kraju - uzasadniał Szczerba. Ale już klubowa koleżanka posła  Krystyna Skowrońska zwracała uwagę, że ta polityka solidarności jest jak  najbardziej uzasadniona. Zaznaczyła, iż różnica dochodów samorządów w  różnych regionach jest znaczna. Na przykład w najbogatszych gminach: od  32 tys. zł na jednego mieszkańca do 300 zł - w najbiedniejszych; dochody  województwa mazowieckiego na jednego mieszkańca to 327 zł, a  warmińsko-mazurskiego - 63 złote. Argumentowała, że różnice w dochodach  nie wynikają przede wszystkim z gospodarności mieszkańców czy  samorządów. - To swoista renta lokacyjna, to atrakcyjność regionów, to  bogactwa naturalne, to atrakcyjność turystyczna. Nie wszystkie regiony  mają te atuty. Te, które mają takie atuty, mają większe dochody. W  biednych regionach jest dzisiaj brak środków na inwestycje, które mogą  być finansowane z udziałem środków europejskich. Ta zmiana zasad tę  różnicę między regionami będzie pogłębiać. (...) A tak na marginesie, to  każdy w swoim województwie chciałby mieć swoją Warszawę z takimi  dochodami - mówiła Skowrońska.
Adam Abramowicz (PiS) zwrócił uwagę,  że równie dobrze można obecnie znaleźć rzeczowe i uzasadnione argumenty  nie za obniżeniem, ale za podniesieniem "janosikowego". - "Janosikowe"  zostało wprowadzone po to, aby wyrównywać szanse rozwojowe mniejszych  gmin, gmin biedniejszych i tych zasobnych. Przez te lata, kiedy  obowiązywało, miało tę funkcję spełnić. Trzeba się też przyjrzeć, czy ją  spełniło. Niestety, nie spełniło. Dlatego że nadal występujące  dysproporcje między różnymi częściami Polski są ogromne - stwierdził  Abramowicz. W jego ocenie, skutek prac nad projektem może być odwrotny  do postulowanego przez wnioskodawców. - W tej dyskusji można także  podnieść argument, że poziom "janosikowego" jest niewystarczający, i  zamiast zmniejszenia o 20 proc. postulować zwiększenie tej kwoty, co ja  osobiście postuluję - mówił Abramowicz. - Bo dzisiaj, jeśli spojrzy się  na Polskę, jak wyglądają tereny pozaaglomeracyjne, to wniosek nasuwa się  jeden: należy wprowadzić mechanizmy, które spowodują wyrównanie szans  wszystkich - dodał poseł.
Nasz Dziennik Środa, 15 lutego 2012, Nr 38 (4273)
Autor: au
