Pozwy dla Polski
Treść
Bruksela poinformowała o wysłaniu dwóch pozwów przeciwko Polsce do unijnego Trybunału Sprawiedliwości. Wydłużają one listę niezałatwionych spraw i uchybień, które obciążają konto rządu Donalda Tuska.
Pozwy wobec Polski znalazły się w zbiorze 13 przypadków pogwałcenia procedur unijnych. Jako najważniejsze z nich rzecznik Komisji Europejskiej Pia Ahrenkilde Hansen wskazała dwa przypadki dotyczące ochrony środowiska. Chodzi o nieuregulowaną przez Grecję kwestię nielegalnych składowisk odpadów, którą Ateny pozostawiają wciąż nierozwiązaną pomimo upłynięcia już ponad ośmiu lat od pierwszego wyroku skazującego w tej sprawie. Druga sprawa dotyczy zezwoleń dla niektórych dużych fabryk wydawanych przez władze Szwecji, które w myśl przepisów unijnych nie powinny być przyznane z powodów ekologicznych. W tych wypadkach KE rekomenduje Trybunałowi nałożenie kar finansowych na oba kraje.
Brudna woda, zmęczeni kierowcy
Dwa pozwy, w których skarżona jest Polska, nie są tym razem obciążone ewentualnymi karami pieniężnymi. Jeden z nich dotyczy niewdrożonych przepisów o ochronie wód, drugi o czasie pracy kierowców. Pierwsza dyrektywa zobowiązuje państwa do monitorowania stanu wód, ich składu chemicznego. I choć Polska zmieniła prawo wodne, to KE wytknęła uchybienia, a ponieważ bezskutecznie domagała się od Warszawy nadrobienia zaległości, zdecydowała się skierować pozew do Trybunału. Tym razem chodzi głównie o zignorowanie rygorystycznych przepisów dotyczących ochrony wód przed zanieczyszczeniem azotanami pochodzącymi z rolnictwa. Polska m.in. wciąż nie wyznaczyła liczby stref zagrożenia zanieczyszczeniem azotanami i nie podjęła działań, by z tym walczyć.
W przypadku dyrektywy o czasie pracy kierowców Komisja domaga się od Polski, by stosowała przepisy także w odniesieniu do kierowców pracujących na własny rachunek. Chodzi o zapewnienie jednakowych standardów ochrony socjalnej i uczciwej konkurencji. W tej kwestii wraz z naszym krajem pozwane są także Austria i Finlandia. Te dwa pozwy zostaną wpisane na listę zaległości, których Warszawa ma bardzo dużo i jest w niechlubnej czołówce krajów, na co Komisja Europejska wiele razy zwracała uwagę.
– Ocena tej sytuacji zależy w głównej mierze od tego, jakie są powody tych opóźnień. Niestety w większości przypadków wynikają one z nieudolności legislacyjnej, administracyjnej i organizacyjnej rządu. Wszystko wskazuje na to, że obecny rząd nie jest w stanie wypełniać dyrektyw, nawet jeśli chciałby to robić – uważa Krzysztof Szczerski, poseł PiS z komisji ds. Unii Europejskiej. Jednocześnie zaznacza, że istnieją dyrektywy, z których przyjmowaniem nie należy się spieszyć, gdyż nie zawsze są one zgodne z interesem danego kraju. – Wówczas trzeba podjąć pewną grę ze strukturami europejskimi i starać się skutecznie tłumaczyć owe opóźnienia, kierując się własnym interesem. W związku z tym nie jestem ortodoksyjnym zwolennikiem implementacji wszystkiego, co przychodzi z Brukseli. Nie wolno traktować dyrektyw jako prawdy objawionej, lecz wprowadzać je do systemu prawnego w sposób twórczy – zaznacza parlamentarzysta.
Nie są to pierwsze pozwy, jakie Bruksela składa przeciwko rządowi w Polsce. Już wcześniej skargi na nasz kraj napływały do Trybunału Sprawiedliwości UE. Ostatnia z nich była związana z niezgodną z unijnymi przepisami, zredukowaną stawką podatku VAT na sprzęt medyczny. Obniżony VAT jest wprawdzie dozwolony, ale według Komisji Polska wykracza poza dozwolony zakres jego stosowania. Wcześniej upominano Polskę w związku z niewdrożeniem dyrektywy o zamówieniach publicznych dotyczących zakupów broni, amunicji i materiałów wojennych. Wcześniej zaś KE domagała się kar m.in. za nieuregulowanie procedur związanych z przyznawaniem praw przewozowych liniom lotniczym. Inny pozew dotyczył nadmiernego stężenia niebezpiecznych cząsteczek pyłu unoszącego się nad aglomeracjami. Z kolei w 2011 roku Polska nie wywiązała się z wdrożenia dyrektywy dotyczącej wymogów kapitałowych i polityki wynagrodzeń w bankach. Także w tym czasie KE pozwała Polskę do Trybunału w związku z nieprzedstawieniem strategii ochrony morza, zawierającej m.in. programy monitorowania wód. Polska była zobligowana do przedstawienia strategii do 15 lipca 2010 roku.
Powolne wdrażanie
Jeśli chodzi o wdrażanie dyrektyw za rządów Donalda Tuska, Polska plasuje się w ogonie wszystkich tabel opisujących to zjawisko. Jesteśmy najbardziej spóźnialskim krajem, jeśli chodzi o wypełnianie tych zaleceń. Opóźnienie w Polsce wynosi ponad 16 miesięcy, co plasuje nas na pierwszym, niechlubnym miejscu rankingu. Średnio unijne kraje spóźniają się o 9 miesięcy. Co gorsze, administracja premiera Tuska spóźnia się coraz bardziej. W maju zeszłego roku było to trochę ponad 10 miesięcy.
Nie lepiej sytuacja wygląda, jeśli chodzi o prawidłowe wdrażanie wspólnotowych przepisów. Jak wynika z danych KE, Polska ma aż 19 nieprawidłowo wdrożonych dyrektyw. Gorsze od nas są tylko Włochy. W przypadku aż dwóch dyrektyw termin ich wdrożenia minął więcej niż dwa lata temu, przez co zostaliśmy wymienieni wśród pięciu krajów, które mają tak ogromne zaległości.
Taki stan rzeczy jednoznacznie pogarsza relacje pomiędzy rządem Donalda Tuska – starającym się uchodzić za wyjątkowo prounijny – a przedstawicielami Komisji Europejskiej. – Jeśli już mamy wadzić się o coś z KE, to lepiej niech to będą sprawy istotne. Niech wpływ na wzajemne relacje mają sprawy naprawdę ważne, a nie bałagan wewnątrz rządu. Z tego typu sporów bowiem obecny rząd zazwyczaj wychodził, niestety, z podkulonym ogonem i przyznawał rację Komisji, sprawiając, że nasz kraj miał jeszcze mniejsze pole manewru. Musieliśmy bowiem płacić kary, a implementacja unijnego prawa odbywała się w pośpiechu, bez potrzebnego w tej sytuacji namysłu i czasu – podsumowuje poseł Szczerski.
Nasz Dziennik Piątek, 22 lutego 2013Autor: jc