Skorża: Puchar bodźcem
Treść
Mam ważny kontrakt, chciałbym go wypełnić. Jeśli jednak stracę pracę, to ten puchar zostanie mi na osłodę - powiedział Maciej Skorża, trener stołecznej Legii, po zwycięskim finale piłkarskiego Pucharu Polski. Jego podopieczni w serii rzutów karnych pokonali Lecha Poznań i zapewnili sobie, jako pierwsi w kraju, udział w kolejnej edycji Ligi Europejskiej.
Finał w Bydgoszczy był starciem dwóch drużyn, które w obecnym sezonie są największym rozczarowaniem ekstraklasy. Jedni i drudzy mierzyli w najwyższe cele, nie ukrywali planów, tymczasem raz za razem doznawali bolesnych upokorzeń. Legia w 24 kolejkach doznała aż 11 porażek, Lech 9, a do tego doszedł styl gry przyprawiający kibiców o ból głowy. Dlatego bydgoski mecz dla obu stron jawił się jako szansa na uratowanie sezonu, zdobycie choć jednego trofeum i przepustki do europejskich pucharów. Stawka była ogromna, piłkarze dali z siebie wszystko, walczyli o niemal każdy skrawek boiska, zostawiając na zielonej murawie mnóstwo zdrowia. To trzeba im oddać, być może poziom meczu nie był specjalnie wysoki, ale zaangażowania i serca już tak. Lepsza okazała się Legia, minimalnie, aczkolwiek zasłużenie. O jej sukcesie zadecydowała obroniona przez Wojciecha Skabę "jedenastka" wykonywana przez Bartosza Bosackiego. - Drużyna pokazała charakter. Po słabej pierwszej połowie nikt się nie załamał, choć każdy wiedział, że graliśmy źle. Wierzę, że ta wygrana okaże się dla nas pozytywnym bodźcem, który przełoży się na lepszą postawę w lidze. Przed nami sześć spotkań, powalczymy w nich o komplet punktów i podium na koniec sezonu. Do Jagiellonii Białystok tracimy sześć punktów, dużo, ale gramy z nią jeszcze bezpośredni mecz i jeśli wygramy, wszystko może się zdarzyć - powiedział Skorża, którego pozycja w Warszawie nadal nie jest pewna. Owszem, triumf w pucharze trochę ją wzmocnił, ale czy na tyle, by mógł być spokojny o posadę? Nie, i trener o tym wie. - Na razie nie myślę o przenosinach, mam ważny kontrakt, chciałbym go wypełnić i poprawić się w kolejnym sezonie - przyznał. Zaraz jednak dodał, że jeśli posadę straci, to wtorkowe trofeum będzie dlań małą osłodą.
W zdecydowanie gorszym nastroju finał kończył José Maria Bakero, prowadzący "Kolejorza". Hiszpan wiedział, że przegrana to kolejna w sezonie bolesna klęska, która jeszcze bardziej osłabiła jego notowania. I nie zmieniła tego nawet "fenomenalna" pierwsza połowa, jak grę swoich podopiecznych w tym fragmencie meczu sam ocenił. - Moim zdaniem, to my staraliśmy się i graliśmy w piłkę, a ze zwycięstwa cieszą się rywale. Po zdobytej bramce nie poszliśmy za ciosem, aby postawić kropkę nad i. To nasz problem, z którym borykamy się również w lidze. Teraz musimy skupić się na walce w ekstraklasie - powiedział. Przed Lechem i Hiszpanem trudne zadanie, bo drużyna wręcz musi zakończyć rozgrywki na miejscu gwarantującym udział w europejskich pucharach. W innym wypadku dojdzie do rewolucji w składzie, opuszczą ją największe gwiazdy, z Artjomsem Rudnevsem i Semirem Stiliciem na czele. Opuści ją także Bakero, którego los jest zresztą chyba i tak przesądzony. Co ciekawe, byłego znakomitego piłkarza Barcelony może zastąpić... Skorża, o ile rozstanie się z Legią. Pan Maciej zawsze był faworytem poznańskich działaczy, którzy przyjęliby go z otwartymi ramionami.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2011-05-05
Autor: jc