Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Weterani kontra biurokraci

Treść

Ustawa o weteranach działań poza granicami państwa pomija ponad tysiąc żołnierzy – członków komisji rozjemczych ONZ.

Polacy byli członkami międzynarodowych komisji nadzorujących wykonywanie traktatów pokojowych i rezolucji Rady Bezpieczeństwa. Chodzi o dość dawne konflikty zbrojne w Indochinach, Laosie, Wietnamie i Nigerii, a więc z lat 50. XX wieku aż po lata 90.

–Uczestnicy międzynarodowych komisji rozjemczych też powinni otrzymać status weterana – mówi gen. Stanisław Woźniak, prezes Stowarzyszenia Kombatantów Misji Pokojowych ONZ mającego 3,5 tys. członków. Przepisy, które weszły w życie 30 marca ub.r., w ogóle ich nie obejmują.

Stowarzyszenie generała Woźniaka chce również złagodzenia zasad przyznawania statusu weterana i weterana poszkodowanego dla członków misji pokojowych ONZ z dawnych lat, gdyż mają oni problem ze zgromadzeniem odpowiedniej dokumentacji spełniającej wymogi ustawy.

– Kiedyś pewnych dokumentów po prostu nie było – wyjaśnia Woźniak.

Ustawa została przyjęta dość pozytywnie przez środowisko weteranów, którzy są stowarzyszeni w pięciu organizacjach. Jednak, w ocenie senatorów z Komisji Obrony Narodowej, wymaga kilku zmian.

MON wprowadziło zasadę, że dla każdej osoby poszkodowanej na służbie wyznacza indywidualnego opiekuna, który ma utrzymywać z nią kontakt i udzielać potrzebnych informacji. Swoich opiekunów otrzymują też rodziny poległych żołnierzy. Ten system szwankuje.

– Czasem okazuje się, że poszkodowany żołnierz wie więcej o swoich prawach niż osoba wyznaczona, żeby mu w tym pomagać. Wygląda to na tworzenie sztucznych stanowisk. Lepiej, żeby osób zaangażowanych do tego typu funkcji było mniej, ale robiących to naprawdę z potrzeby serca –ocenia mł. chor. szt. w st. spoczynku Tomasz Kloc, prezes Stowarzyszenia Rannych i Poszkodowanych w Misjach Poza Granicami Kraju.

Dla kogo Centrum

Wiceminister Czesław Mroczek tłumaczy, że wyznaczony przez dowódcę opiekun to nie to samo co pomoc psychologiczna i te funkcje muszą być oddzielone.

– Oni są przede wszystkim po to, żeby skierować do poszkodowanego kolegi taki komunikat: „Nie zostaniesz sam, jesteśmy z tobą, pomożemy ci”. A następnie wskazać taką pomoc – wyjaśnia.

Środowisko weteranów ma też zastrzeżenia do koncepcji Centrum Weterana, które ma powstać w Warszawie.

– To jest raczej biurokratyczne przedłużenie Departamentu Spraw Socjalnych MON inie widać, jak ono mogłoby pomóc samym weteranom – wskazuje Kloc. Resort chce, aby było to miejsce udzielania rozmaitych porad i konferencji. Ale weteranom przydałyby się raczej miejsca noclegowe na czas załatwiania formalności w stolicy, dla prowadzenia szkoleń w trybie wieczorowym i w dni wolne. Tymczasem Centrum miałoby działać tylko w godzinach pracy urzędów.

Najważniejsza dla poszkodowanych weteranów jest sprawa opieki zdrowotnej. Ustawa rozwiązała wiele problemów, ale nie wszystkie. Senatorowie proponują ministerstwu wyznaczenie jednego ośrodka specjalizującego się w pomocy weteranom, uwzględniającego typowe dla nich urazy, a także coraz powszechniejsze problemy wymagające pomocy psychologicznej i psychiatrycznej. Nie spełnia tych wymagać łódzki szpital weterana, którego nazwa jest wyłącznie historyczna i nie ma nic wspólnego z profilem medycznym placówki.

W przypadku ciężko chorego weterana, który wymaga specjalistycznej opieki nie do zrealizowania w warunkach domowych (np. opieka paliatywna, konieczność pomocy pielęgniarskiej całą dobę), jest możliwość zamieszkania w Domu Weterana w Lądku-Zdroju.

Ale w praktyce jest z tym problem. Ustawa jednakowo traktuje w tym kontekście osoby starsze, dla których Dom Weterana jest de facto domem starców, i ludzi oczekujących opieki o charakterze hospicyjnym. Warunki pobytu w Domu Weterana uwzględniają tylko pierwszą grupę.

Zakładają m.in., że rezydenci oddają na koszty utrzymania placówki 75 proc. swojej emerytury. To normalne w przypadku samotnych seniorów, ale dla rannych na misjach młodych żołnierzy z rodzinami to nie do zaakceptowania, ich bliscy znaleźliby się na skraju nędzy. Rodziny mają też inny problem – spisywane przez żołnierzy przed wyjazdem na misję pełnomocnictwo (najczęściej dla żony), jak się okazuje dopiero po powrocie, nie obejmuje dostępu w imieniu poszkodowanego do dokumentacji medycznej. To może być poważna bariera, gdy np. ranny żołnierz jest nieprzytomny.

Casus Saczka

Dyskusja o sytuacji weteranów to wyraz coraz większego znaczenia ich spraw w związku z polską obecnością wojskową w Iraku i Afganistanie. Nie wszyscy chcą czekać na lepsze prawo. Przed sądem Rejonowym Warszawa-Śródmieście trwa proces z powództwa starszego plutonowego Mariusza Saczka, rannego w lipcu 2010 r. razem zsześcioma innymi żołnierzami z załogi rosomaka, pod którym wybuchła mina. We wtorek odbyła się rozprawa, podczas której sąd chciał doprowadzić do ugody między poszkodowanym a MON.

Jednak resort odrzucił propozycje powoda. Weteran chce od resortu 1mln zł zadośćuczynienia, niemal 2mln zł odszkodowania i renty. Saczek miał w trzech miejscach złamany kręgosłup i uszkodzony rdzeń kręgowy, porusza się na wózku lub o kulach. Doznał też obrażeń narządów wewnętrznych i słuchu. W szpitalach spędził dwa lata. Przyznaje, że otrzymał odszkodowanie z MON i ubezpieczenia oraz zapomogę na leki.

Według resortu, weteran dostał też pieniądze za pobyt w szpitalu, ale on sam temu zaprzecza. Twierdzi, że pieniądze, które dostał, wkrótce się skończą, a z rehabilitacji i leczenia będzie musiał korzystać do końca życia.

–Dlaczego ja mam płacić w tej chwili za leki, kiedy poświęciłem to, co mam najcenniejsze dla państwa – mówił przed rozprawą. Przyznał, że ma żal, iż pozostawiono go samemu sobie. Mówił też o dwuletnich staraniach o wózek inwalidzki, kłopotach z dostępem do bezpłatnych leków i pozostającym od roku bez odpowiedzi wniosku o dodatkowe odszkodowanie na podstawie przepisów o świadczeniach dla rannych żołnierzy.

Resort obrony zapewnia, że pozostaje otwarty wobec roszczeń weteranów i nie kwestionuje prawnych możliwości ich dochodzenia. Wiceminister Mroczek uważa, że świadczenia dla poszkodowanych żołnierzy i rodzin poległych są „bardzo przyzwoite, także na tle świadczeń w innych państwach europejskich”
Nasz Dziennik Piątek, 7 czerwca 2013 (02:10)

Autor: bl