Zbrodnie bez przedawnienia
Treść
Maciej Korkuć
10 lutego 1940 roku państwo sowieckie rozpoczęło  realizację planu masowych deportacji polskich obywateli w głąb ZSRS.  Pierwsza fala objęła 140 tysięcy ludzi, przede wszystkim osadników  wojskowych, cywilnych oraz pracowników służby leśnej wraz z rodzinami.
Wcześniej,  już na przełomie października i listopada 1939 r., przeprowadzono  deportację ponad 55 tys. obywateli polskich - w ramach "oczyszczania  strefy nadgranicznej". Niezależnie od tego na całym obszarze okupowanym  na co dzień dokonywano zabójstw, przeprowadzano aresztowania i wywózki  na Wschód poszczególnych osób, rodzin, które w sumie objęły tysiące  ludzi.
Operacja z 10 lutego była wielkim logistycznym  przedsięwzięciem totalitarnego państwa. Przygotowania do niej trwały co  najmniej od 5 grudnia 1939 roku, kiedy Rada Komisarzy Ludowych ZSRS  podjęła decyzję o wywiezieniu z zagarniętych terenów wszystkich ludzi  uznawanych za "niebezpiecznych" dla systemu sowieckiego. Tereny  okupowanej Polski podzielono na 37 rejonów operacyjnych, w których NKWD  przygotowywało listy wywożonych, środki transportu, infrastrukturę  potrzebną do realizacji zbrodniczej masowej akcji.
W latach 1940-1941  państwo sowieckie dokonało w sumie czterech wielkich operacji  deportacyjnych obywateli RP, których wywożono głównie na Syberię i do  Kazachstanu. Miały one miejsce kolejno w lutym, kwietniu i czerwcu 1940  r. oraz w maju i czerwcu 1941 roku. Dwie ostatnie objęły też żołnierzy  internowanych wcześniej na Litwie i Łotwie. Dostępne dotychczas źródła  sowieckie potwierdzają personalia 327 tys. deportowanych obywateli RP  różnych narodowości; według wcześniejszych szacunków polskich liczba ta  była znacząco wyższa. 
Deportacje i towarzyszące im operacje były  zbrodniami przeciw ludzkości. Od czasu Trybunału Norymberskiego  definiowano je jako "morderstwa, wytępianie, obracanie ludzi w  niewolników, deportacja i inne czyny nieludzkie, których dopuszczano się  przeciw jakiejkolwiek ludności cywilnej, przed wojną lub podczas niej,  albo prześladowania ze względów politycznych, rasowych lub religijnych".  W myśl międzynarodowych konwencji zbrodnie takie nie ulegają  przedawnieniu.
Wobec Rosji będącej prawnym spadkobiercą ZSRS, coraz  częściej chełpiącym się totalitarną przeszłością, Polska nigdy należycie  nie upomniała się o odszkodowania za okupację i zbrodnie. W latach 90.  postkomunistyczna III RP, unikając na arenie międzynarodowej zadrażnień,  realnie wycofała się z aktywnej polityki na wielu polach. Były też  obawy, aby sprzeciwy rosyjskie nie utrudniły nam drogi do NATO i UE.  Dzisiaj jest inaczej. Najwyższy czas wyciągnąć z tego wnioski. Dlaczego  udajemy, że temat odszkodowań za sowieckie zbrodnie nie istnieje? Czy  tragiczny los setek tysięcy obywateli Rzeczypospolitej nasze państwo  uznaje za "drobiazg" niewart uwagi?
Autor jest historykiem Instytutu Pamięci Narodowej, Oddział w Krakowie.
Nasz Dziennik Piątek, 10 lutego 2012, Nr 34 (4269)
Autor: au
